10 maja 2024
Aktualności

Straż Miejska w Tarnowie i pomoc obywatelom [OD CZYTELNIKA]

Chciałbym poruszyć zdarzenie, które miało miejsce przy szpitalu na ul. Lwowskiej w Tarnowie w dniu 27.09.2019r.

Moje pięcioletnie dziecko uległo wypadkowi, wskutek którego zmiażdżony został paluszek u prawej rączki. Mimo, iż jestem mieszkańcem powiatu dębickiego i należę pod szpital w Dębicy pomocy szukałem w szpitalu w Tarnowie wiedząc, że jest tam specjalistyczny oddział chirurgii dziecięcej. Objeżdżając dwa parkingi, które mieszczą się przy SOR nie znalazłem na nich wolnego miejsca, więc aby pomoc mojemu dziecku została udzielona jak najszybciej zdecydowałem się zaparkować samochód w wolnym miejscu na utwardzonym poboczu, pomiędzy innymi zaparkowanymi już tam samochodami.

Po powrocie do samochodu, jadąc już do domu w kierunku Pilzna (po przejechaniu kilku kilometrów) zauważyłem, że za wycieraczkę mam włożoną kartkę. Zatrzymałem samochód najwcześniej jak było to tylko możliwe i wtedy zobaczyłem, że jest to kartka od straży miejskiej… Od razu zadzwoniłem na numer podany na wezwaniu i opowiedziałem telefonicznie dyżurnemu zaistniałą sytuację. (Nadmienię jeszcze raz, że mój samochód stał na utwardzonym, wyjeżdżonym przez inne samochody poboczu, około metra od linii odgradzającej pobocze od jezdni, nie tarasując wjazdu ani nie utrudniając ruchu innym uczestnikom). Przez telefon dowiedziałem się, że nie można nic załatwić ani anulować telefonicznie tylko muszę osobiście stawić się w biurze straży miejskiej. Gdy odpowiedziałem, że mam 40 km ponownie przejechać usłyszałem, że telefonicznie nic nie załatwię tylko muszę zgłosić się osobiście i będzie załatwione.

Pomyślałem wiec, że skoro za kilka dni czeka mnie kolejna wizyta kontrolna z dzieckiem w szpitalu, to wtedy przy okazji podjadę do straży z tą kartką mając nadzieję, że to jest tylko formalność, aby ją zwrócić. Tak też zrobiłem. Tydzień później, po kontrolnej wizycie w poradni chirurgii dziecięcej podjechałem do siedziby straży miejskiej. A tu ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zaczęły się schody: pojawiając się w siedzibie straży dałem kartkę z wezwaniem do stawienia się dyżurnemu,  pan kazał mi czekać. Po chwili wyszedł i dał ją innemu strażnikowi, który po naradzie z kolejnym zapytał mnie czy to moja kartka. Potwierdziłem, że tak a pan oddał mi kartkę i powiedział, że muszę czekać na funkcjonariusza, który ją wystawił do godziny 15.00, bo wtedy przychodzi do pracy. Odpowiedziałem, że telefonicznie dowiedziałem się, iż mogę o każdej porze przyjść załatwić moją sprawę bo Straż Miejska jest otwarta 24 godziny na dobę, więc to było kolejne moje zdziwienie, po co mam czekać do 15.00, gdy nie było jeszcze nawet godziny 14.00. Po mojej interwencji, że jedno dziecko z chorą ręką mam w samochodzie, a drugie zostało w domu i nie mam możliwości czekania, zostałem poproszony, abym oddał tą kartkę z powrotem i zostałem wezwany do biura. Tam kolejny już strażnik zaczął coś pisać, więc zapytałem po raz kolejny w jaki sposób zostanie załatwiona moja sprawa. Nie usłyszałem jednak odpowiedzi, a pan strażnik w dalszym ciągu coś pisał.

Po krótkiej chwili poinformował mnie, że zostanę ukarany mandatem karnym za złamanie przepisów ruchu drogowego. Zadałem kolejne pytanie: jaki przepis złamałem? Padła odpowiedź, że zakaz zatrzymywania się i postoju; znak ten jest ustawiony koło drukarni przy ul. Lwowskiej. Powiedziałem strażnikowi, że tego znaku nie zauważyłem, lecz nie stałem na jezdni tylko na poboczu nawet około metra od jezdni. Zostałem pouczony przez strażnika, że znak ten dotyczy nie tylko jezdni, ale również pobocza i pasa zieleni. Nie pomogły żadne moje argumenty, że to był nagły wypadek i nie stworzyłem dla nikogo żadnego zagrożenia. Natomiast ze strony strażnika był argument, że popełniłem wykroczenie łamiąc przepisy ruchu drogowego. Więc zacząłem pytać tego strażnika, który wystawił mi mandat, co by zrobił gdyby znalazł się w takiej samej sytuacji. Odpowiedź jaką otrzymałem: zatrzymałbym się na zakazie… Jeszcze inaczej sformułowałem swoje pytanie: czy kierowców, którzy zatrzymali się na jezdni na ul. Lwowskiej, aby grzecznościowo wypuścić mnie i jeszcze dwa inne samochody wyjeżdżające spod SOR też by ukarał mandatem bo złamali zakaz? – nie otrzymałem odpowiedzi. Widocznie tylko ja mam takiego pecha i podlegam karze.

Po krótkiej rozmowie zostałem poproszony o prawo jazdy. Zapytałem jaka kwota będzie tego mandatu, lecz bez odpowiedzi na zadane pytanie w/w strażnik w dalszym ciągu prosi mnie o okazanie prawa jazdy. Ponowiłem swoje pytanie czy mogę dowiedzieć się o kwocie mandatu bez okazywania dokumentu? Po krótkiej chwili usłyszałem odpowiedź, że zgodnie z taryfikatorem. Pytam ponownie jaka to będzie kwota? Wtedy strażnik łaskawie wyciągnął taryfikator, pokazał mi znak zakazu obok którego widniała kwota mandatu w wysokości 100 zł i 1 punkt karny. I w dalszym ciągu prosił mnie o prawo jazdy. Ja już trochu poddenerwowany całą sytuacją dałem mu przez pomyłkę dowód osobisty, a pan coś z niego zaczął spisywać i mówi mi, że prosił o prawo jazdy a nie dowód osobisty. Jak widać wg. niego dowód osobisty to nie dokument tożsamości… Dałem mu więc prawo jazdy, co było kolejnym powodem mojego zdziwienia: po co mu prawo jazdy skoro nie zostałem zatrzymany do kontroli w trakcie jazdy?  Zapytałem co w sytuacji gdy nie przyjmę mandatu, usłyszałem odpowiedź,  że zostanie wtedy sprawa skierowana do sądu a sąd z pewnością inaczej rozpatrzy sprawę.  Pytam się więc, czy nie można w miejscu gdzie jest bardzo mały parking przy szpitalu podchodzić do sprawy tak po ludzku i nie karać ludzi mandatami, odpowiedź zabrzmiała, że takie mają procedury i nakazy, aby w taki sposób działać i że obok szpitala jest duży parking płatny. Ponadto dowiedziałem się, że mają po kilka telefonów dziennie od ochrony szpitala, aby właśnie w tym miejscu w taki sposób działać. Nie pomogły argumenty że nie jestem mieszkańcem Tarnowa i nie wiedziałem o innym parkingu, myślałem, że to jest jedyny parking obok szpitala. A ponadto sytuacja wymagała natychmiastowej pomocy chirurga i nie było czasu na jeżdżenie w kółko i szukanie wolnego miejsca parkingowego…

Zadałem kolejne pytanie czy strażnik, który wypisywał mi karteczkę z wezwaniem ma jakiś dowód ( np. zdjęcie), aby udowodnić, że ja akurat w tym miejscu stałem. Dowiedziałem się, że muszę czekać na tego strażnika do 15.00, odpowiedziałem że nie będę czekał bo chore dziecko czeka z żoną na mnie w samochodzie. Wtedy inny strażnik, który również obecny był w biurze wyciągnął telefon i zadzwonił do tego, który wypisywał kwitek i włożył go za wycieraczkę. Zapytał go czy robił zdjęcia w danym dniu przy ul. Lwowskiej bo mają konfliktowego pana. (Chcąc wyjaśnić swoją sprawę dowiedziałem się, że jestem konfliktową osobą…). Po chwili rozmowy zabrzmiała odpowiedź, że mają wszelakie dowody, w tym również i zdjęcie. Zapytałem czy mogą mi udostępnić to zdjęcie, kazano mi zapytać o to dyżurnego przy wejściu do budynku Straży Miejskiej. Więc pomyślałem, że skoro popełniłem wykroczenie a straż miejska posiada na to dowody, to podałem prawo jazdy, aby strażnik mógł dalej wykonywać swoje czynności służbowe. Zostałem ukarany mandatem w wysokości 100 zł i 1 punktem karnym. Wychodząc z budynku straży miejskiej zapytałem jednak dyżurnego czy mogę zobaczyć zdjęcie z moim wykroczeniem. Pan dyżurny odpowiedział, że nie mają obowiązku udostępniać zdjęć, wskazał mi ręką drzwi i powiedział, że skoro przyjąłem mandat to oni skończyli już ze mną rozmawiać.

Teraz moje przemyślenia.

Czy straż miejska jest po to utworzona, aby dbać o bezpieczeństwo i pomagać obywatelom, czy raczej po to, aby utrudniać im życie i karać mandatami w miejscu, gdzie praktycznie nie było żadnego zagrożenia ani utrudnienia dla innych uczestników ruchu?

Czy aby na pewno firmie ochroniarskiej szpitala przeszkadzają samochody, które stoją na poboczu drogi nie zastawiając wjazdu ani wyjazdu innym samochodom a w szczególności karetkom pogotowia? Czy to jest tylko zwykły wymysł strażników miejskich, aby móc potem karać obywateli mandatami?

Czy być może pan prezydent miasta wydaje strażnikom takie nakazy (pod niego podlegają te służby), aby wystawiać mandaty wszędzie gdzie się tylko da. aby uzupełnić budżet w urzędzie miejskim? Jeśli tak, to gratuluję postawy wobec obywateli.

Cały czas myślałem, że straż miejska jest po to utworzona, aby pomagać policji w różnych sytuacjach. Tyle się nie raz słyszy, że policjanci eskortowali na sygnałach prywatny samochód, gdy dowiedzieli się, że ktoś pędzi do szpitala bo potrzebuje natychmiastowej pomocy. Nawet sam znalazłem się w takiej sytuacji, gdzie zostałem zatrzymany przez patrol policji do kontroli bo przekroczyłem prędkość, ale gdy panowie policjanci dowiedzieli się, że jadę z bardzo ciężko chorą osobą do szpitala, nie sprawdzając nawet dokumentów powiedzieli abym kontynuował dalej swą jazdę tylko rozważnie. Widać tej formacji jaką jest policja zależy na dobru obywateli, natomiast strażników ludzkie podejście do pewnych ważnych sytuacji i  spraw nie dotyczy!!!

Zastanawia mnie jeszcze jaka jest zasadność ustawienia znaku zakazu obok drukarni na ul. Lwowskiej, gdzie jest tak szerokie pobocze przy szpitalu i swobodnie może każdy zaparkować?

Tam gdzie miałem stawić się osobiście ( czyli w siedzibie straży miejskiej) parkując trzeba wykupić bilet parkingowy, bo gdyby nie, to panowie strażnicy znowu ukarali by mandatem a czyż to nie o to chodzi… Przecież to kolejne wpływy do budżetu miasta…

Na zakończenie chcę opisać jeszcze jedną sytuację, która miała miejsce tym razem na parkingu płatnym przy szpitalu. Przy okazji kolejnej mojej wizyty z dzieckiem do kontroli jeździłem kilkanaście minut po parkingu, aby znaleźć wolne miejsce. Mój postój wtedy trwał ponad 3 godziny i gdy podszedłem do parkomatu, aby za niego zapłacić byłem świadkiem ciekawej sceny. Jacyś państwo, podobnie jak i ja chcieli uiścić opłatę za parking. Na parkomacie widniała kwota do zapłaty w wysokości 4 zł, pan wrzucił do maszyny 2 monety po 2 złote a wtedy pojawił się komunikat ze do zapłaty pozostało dalej 2 złote. Wrzucili kolejne monety tym razem 2 złote po 1 złotówce i wyskoczył kolejny napis że pozostało do zapłaty 1 zł, więc wrzucili kolejną złotówkę i dopiero wtedy pojawił się komunikat o uiszczeniu opłaty. Łącznie wrzucili 7 zł jednak na paragonie widniała kwota należności 4 zł. Państwo się tylko uśmiechnęli kwitując całą sytuację „A to oszust” i  odeszli do samochodu. A mnie, który stałem za nimi, kolejny raz nasunęło się pytanie, czy to aby nie jest celowe działanie, aby zwiększyć wpływy do budżetu? Należność wynosiła 4 zł , państwo zapłacili 7 zł…

_______________

Od Redakcji: Czekamy na komentarz do całej sytuacji od przedstawicieli Straży Miejskiej. Gdy tylko go otrzymamy opublikujemy go na naszej stronie.

 

4 komentarze do “Straż Miejska w Tarnowie i pomoc obywatelom [OD CZYTELNIKA]

  • Zlikwidować straż miejską.Miasto będzie miało więcej pieniędzy.To są tępaki wyłudzający pieniądze od ludzi.

    Odpowiedz
  • Miałem podobny przypadek tylko tym razem z celowo źle ustawionym znakiem. Straż Miejska w Tarnowie nie zna przepisów ruchu drogowego. Wnioski na przyszłość. Niegdy nie rozmawiać ze strażą miejską w Tarnowie, odrazu czekać na sąd lub Policję. Strażnicy w Tarnowie to specyficzna jednostka bez podstawowej wiedzy.

    Odpowiedz
  • Straż miejska w Tarnowie jest tak potrzebna jak dziwce majtki . Zwolnić wszystkich

    Odpowiedz
  • I co z tego, że nie utrudniał ruchu innym! Zakaz to zakaz. Co z tego, że ojciec jest spoza Tarnowa… Nikt mi nie wmówi kitu, że pod nowym szpitalem nie widać parkingu! Rozumiem, że zaistniał nagły przypadek – no i właśnie dlatego są przy szpitalu zrobione specjalne podjazdy pod same drzwi… Ale gdy dziecko było już pod opieką lekarza wraca się i parkuje samochód w odpowiednim miejscu. Nikt nie da mandatu komuś kto zatrzyma się na 2 min pod szpitalem bo samo wypisanie mandatu trwa dłużej. Radziłbym nie przenosić swoich problemów, żali i pretensji za niedopilnowanie dziecka na strażników, którzy nie mają z tym nic wspólnego. A to że ktoś mieszka daleko od siedziby straży miejskiej nie oznacza że wszystko powinno załatwiać się przez telefon bo regóły są regółami dla wszystkich a życie jak to życie dla wielu jest nieprzewidywalne. Czas dorosnąć a nie prać życiowych rosterek atakując służby.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

For security, use of Google's reCAPTCHA service is required which is subject to the Google Privacy Policy and Terms of Use.